Chwedoruk: PO będzie musiała zadowolić się drugim wynikiem w wyborach do PE
DoRzeczy.pl: Poznaliśmy listy do Parlamentu Europejskiego. Mamy na nich bardzo mocnych polityków, jednak powoduje to skojarzenia powtórki z niedawnych wyborów krajowych. Jak ocenią to Polacy? To kolejny odcinek wojny PiS-u z PO, kolejne bliźniaczo podobne wybory?
Prof. Rafał Chwedoruk: Nic nowego i szczególnego się nie dzieje. Funkcje, które pełniły wybory do Parlamentu Europejskiego.w życiu głównych partii politycznych pełnione są dalej. Możemy znaleźć tam zarówno tych, którzy są nagradzani w ten sposób za pracę i lojalność, jak i tych, którzy są karani i odsuwani od czynnej polityki, w zamian za pewną rekompensatę prestiżową i ekonomiczną, jaką jest posłowanie w Parlamencie Europejskim. Są tam również tacy, których z różnych powodów chciano przestawać eksponować w polityce wewnątrzkrajowej. Wreszcie można znaleźć też takich, którzy szykowani do różnych ról w przyszłości. Mają background zagraniczny i ekonomiczny, który może się przydać. Do tego dochodzą konteksty regionalno-frakcyjne w poszczególnych partiach. Na razie nie ma niczego, co by było jakościową zmianą.
Czego możemy spodziewać się po wynikach? Wybory samorządowe powtórzyły w pewien sposób te z 15 października. Teraz będzie podobnie?
Jeśli spojrzymy na wcześniejsze elekcje do Parlamentu Europejskiego, to można dojść do dwóch wniosków niekoniecznie w stu procentach równoległych. Z jednej strony wybory do Parlamentu Europejskiego dawały momentem ujawnianie się ponad standardowego w porównaniu ze wszystkimi innymi poparcia dla małych partii o radykalnym obliczu. To dotyczyło nie tylko Polski. Kto dziś pamięta wynik Ligi Polskich Rodzin w pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego (15,92 proc. i drugi wynik w kraju w roku 2004 r. – przyp. red.)? Kto dziś pamięta, że restytucja prawicy na prawo od PiS-u, dość libertariańską w wielu aspektach, to kwestia Janusza Korwina-Mikkego i początku drugiej dekady XXI wieku.
A drugi aspekt?
Z drugiej strony to Platforma Obywatelska przynajmniej trzykrotnie mogła mówić o sukcesach – nie w sensie prostego zwycięstwa, ale to po pierwsze w wyborach do Parlamentu Europejskiego padł jej najwyższy wynik w historii wyborów, po drugie przed latami porażek z PiS-em ostatnie zwycięstwo miło miejsce w 2014 r. właśnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po trzecie, w poprzednich wyborach Koalicja Obywatelska, choć uznano to za porażkę, uzyskała wynik, o którym PO sama jako partia może tylko pomarzyć, wynik przypominający samodzielne wyniki PO z lat jej najwyższego poparcia.
Sytuacja, w której frekwencja w nadchodzących wyborach będzie niższa od sejmowych, ale być może także od sejmikowych, oznacza, że PiS będzie miało nieco większe nadzieje na zajęcie pierwszego miejsca, niż to do niedawno mogło się wydawać. Również sytuacja, gdzie PO nie zawiązała koalicji ani z Trzecią Drogą, ani z Lewicą pokazuje, że ta partia będzie musiała zadowolić się statusem numeru dwa, z poparciem mieszczącym się w tym, co sondaże i wyniki wyborów od niemal dekady pokazują. W przedziale od 25 do 35 proc., ale nie więcej.